sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 5 + przeprosiny

Na początku muszę was przeprosić. Nie było mnie tutaj 2 miesiące, ale to z lenistwa. Ja nie jestem chyba dobrą pisarką, jednak lubię to robić. Przypuszczam, że nikt tego nie czyta. No cóż. Mówi się trudno.



Rozdział 5
Nie wiedziałam co tu się dzieje. Napierdzielała mnie głowa. To tanie wino wcale nie było takie złe. Logan i ja patrzyliśmy się na siebie ze znakiem zapytania. Dziewczyna wreszcie się odezwała:
-Hej kocurku-podeszła do Logana i pocałowała. Odsunął się. -No co się dzieje pysiaczku?- złapała go za rękę i położyła na swoim biuście. Odepchnął ją.
-Co ty kurwa robisz dziewczyno?- zapytałam ze złością i wrogo spojrzałam na tą zdzirę.
-A ty czego tu chcesz skarbie? Nie mam prawa całować mojego chłopaka?- chamsko odpowiedziała.
-Przykro mi, ale nie masz. To jest mój chłopak, a nie twój. 
-Jezu laski przestańcie! -krzyknął Logan. -Kim ty jesteś i co tu robisz do cholery?!
-Nie pamiętasz mnie robaczku?
-No jakoś nie.
-A ty słoneczko? -zapytała mnie
-Nie zadawaj pytań tylko odpowiedz!
-Jesteś pewna, że chcesz tego słuchać? -wrednie uśmiechnęła się. Przez chwilę nic nie powiedziałam, ale... wolę wiedzieć.
Tak.
-Zgoda. No więc wczoraj ok. godz. 2 rano obudził mnie telefon. Odebrałam - czy rozmawiam z Beth? -Tak, cholera nie wiesz która jest godzina? - nie wiem haha, przyjedź do mnie /podaje adres/. /rozłączył się/. To byłeś ty kochanie. Za jakieś 30 min zjawiłam się u was. Byliście nadzy i kochaliście się na podłodze. Wreszcie ty Arianko zobaczyłaś mnie. Podeszłaś do mnie i powiedziałaś - ty też jesteś dziwką? ja też, nie martw się. Tańczysz zawodowo przed alfonsami? To tak jak ja. Zdjęłaś ze mnie sukienkę i ciągnęłaś do tańca. Logan bardzo dobrze się bawił. I nie tylko on. Hehe masz dużego kociaczku. Wlałaś mi do ust wino i zaprosiłaś do tańca jego haha. W pierwszej kolejności Loguś chciał przelecieć cię na stojąco, ale no sama rozumiesz musiałam na to zaradzić. Wskoczyłam mu na plecy. Przytulałam go swoim biustem. Kazałam mu pójść ze mną na górę, no to poszedł. O mało co ze schodów nie spadliśmy haha. Poszliśmy do sypialni i ja zamknęłam drzwi. Słyszałam jak biegniesz za nami. Dobijałaś się do drzwi. No ale złotko Logan wolał mnie. Mój duży tytek wygrał z twoim chudym... czymś. Było ostro i gorąco. Nie wiem co robiłaś kiedy my przeżywaliśmy rozkosz. Piłaś pewnie. Smutne, co? Nie byłam mocno pijana. Zapytałam Loganka którą woli, a wiesz co odpowiedział? Że woli mnie, bo mam większe cycki i bardziej się staram niż ty przy kochaniu się. Łóżko aż skakało ha ha ha. Po długim czasie znowu zaczęłaś się do nas dobijać. Wnerwiłam się i otworzyłam. Przyszłaś strasznie zlana. Nie wiem ile miałaś w sobie promili, ale nie mniej niż 3. Przyniosłaś z dołu moją sukieneczkę i położyłaś na łóżku. Logan nie wytrzymał i no wiesz biały płyn wylądował na mojej kiecuszce. Ale nie jestem zła za tyle dobra ile przeżyłam z nim pod kołdrą. Później ty wkroczyłaś do akcji no i.. eh zabrałaś mi Logusia i wywlokłaś na basen. Przez balkon widziałam jak Logan cierpiał kochając się z tobą, ale nie chciał ci sprawić przykrości. Ja nie chciałam wam przeszkadzać, bo i tak wiem że mój słodziaczek jeszcze do mnie zadzwoni.  Leżałam na łóżku i znowu się pojawiłaś. Kazałaś mi wyjść na balkon, a ja naiwnie zrobiłam to. Zamknęłaś mnie. Spałam tam aż do teraz, a wy ciągle się pieprzyliście. Litości. W między czasie Logan podał mi klucz. Otworzyłam sobie no i jestem. Niespodzianka! Dziwne że nic nie pamiętacie.

Oboje z Loganem byliśmy zszokowani. Nikt nie nie powiedział. Beth rzuciła się na niego, a ja patrzyłam na to z żalem. Zbiegłam na dół. Weszłam do łazienki i zaczęłam się ubierać. Po pewnym momencie on przyszedł. 
-Ari no gdzie ty idziesz?
-Do domu! -płakałam
-O co ci chodzi?
-O to że wolisz ją, a nie mnie!
-Skąd wiemy że mówi prawdę?
-Wszystko by się zgadzało!
-Oprócz jednego.
-Czego niby?! -ryczałam
-Że wolę ciebie, nie ją. -spokojnie mówił
-To czemu się z nią pieprzyłeś?!
-Byłem pijany. Ty też byłaś narąbana. 
-Nawet to cie teraz nie usprawiedliwia! -zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki.
-Zostań Ariana, proszę! Laptop otwarty, musi coś tam być. -sprawdził ostatnie strony które odwiedziliśmy. Było tam kilka stronek XXX, w sumie tylko to. I jedna z ogłoszeniem o prostytutkach. No tak. Nagle zbiegła ONA. 
-Loguś! Zostaw ją. To co powtórzymy to co rankiem było? Chodź! Zabierz mnie na lody. -uśmiała się jak idiotka. Spojrzał na mnie.
-Idź. Śmiało. -wyszłam z domu. Ryczałam cały czas. Wyglądałam koszmarnie. Chciałam teraz przytulić Reachel. Bardzo mocno. Zaczął padać deszcz. Nie było widać przynajmniej moich łez. Weszłam. 
-Polly!? -ledwo coś powiedziałam. Reachel przyszła do mnie i bardzo sie przestraszyła. Przytuliłam ją. Przebrałam się i położyłam na kanapie. Polly zrobiła mi pyszna kawę. Nie chciałam o tym mówić, ale musiałam. -Misia, czemu ja mam takie straszne życie? -ciągle wyłam.
-Ułoży się jakoś, zobaczysz. Ale straszna z niego świnia. 
-Najgorsze jest to, że to się dzieje na tej samej zasadzie. Jake poszedł do Kelly, a teraz żałuje. A teraz Logan wybrał tą dziwkę. Jezu! -bardzo płakałam, na szczęście Polly przy mnie ciągle była. 

Tydzień później:
Reachel oczywiście dostała te pracę. Chodziła do niej regularnie. Miała już pierwsze poważne wyzwanie. Pracowała z samą Britney Spears. Ta to ma dobrze. Przez cały tydzień nie wychodziłam z domu. Nie chciało mi się. Logan się nie odzywał. Mam teraz mieszane uczucia.-Wiesz co jest najgorsze idiotko? -mówiłam sama do siebie, chyba zdurniałam -to, że każdy normalny facet zostawia cie da jakiejś panienki. O! i że każdy był w tym momencie nawalony -mówiłam już o tym. Nie chcę mieć już żadnego faceta. Trzeba coś ze sobą zrobić. Polly jest sama, ale szczęśliwa. Kupie sobie psa, znajdę pracę i będę bogatą bizneswomen. Tak to bardzo dobry plan, ale w tej chwili napiję się jakiejś wódki. Wlałam sobie kieliszek potem drugi, a potem trzeci, ale tego już nie wypiłam. -Co ty robisz kretynko? Tak zmieniasz swoje życie? Ogarnij się i idź pod prysznic! -No to poszłam. Wzięłam zimny prysznic i skoczyłam do swojego pokoju. Muszę się w coś ubrać. Sortowałam stare i "zciurane" ciuchy. Natknęłam się na nią. Tą śliczną, białą, słodziutką. Dosyć! Co ja gadam? Wyrzucę ją. I tak zrobiłam sukienka poleciała przez okno. Może ktoś teraz się z niej nacieszy. O nie! A co jeżeli ona przynosi pecha? Ktoś teraz będzie cierpiał przeze mnie? Jestem idiotką, to trzeba stwierdzić. Ubrałam jakiś niebieski t-shirt i szare jeansy. Założyłam vansy i od tamtej chwili nie wiedziałam co z sobą zrobić. Ubrałam się, ale co dalej? Myślałam rozczulając się nad sobą jaka to jestem zła i bezsensu. Może pójdę do sklepu. Zrobię jakiś obiad czy coś. Poszłam do supermarketu. Fuck! Nie wzięłam pieniędzy. Nie wierzę w siebie. Nawet nie mogę nic zrobić. Wracałam do domu. Nagle coś mnie przewróciło. Ciężkie łapy i ostre pazury, coś na mnie leżało. 
-Cholera jasna! Franek!! Chodź tu! Do nogi! Jezu nic pani nie jest? Przepraszam najmocniej. -wstałam, spojrzałam na psa i na jego właściciela. Kolejny facet, który pewnie zaraz zawróci mi w głowie.
-Nie nic, ładny piesek. Przepraszam, ale spieszę się. -Pogłaskałam psa i poszłam, ale w drugim kierunku. Kierowałam się do schroniska. Ten pies właśnie odmienił moje życie. Chyba nieźle walnęłam się w głowę. Zamierzam teraz na poważnie o siebie zadbać.
...
Weszłam do budynku. Słyszałam setki różnych psich głosów. Każdy skierowany był tylko na moją osobę. Były wielkie, groźne, zranione, ale widziałam też pawilon z mniejszymi psami. Udałam się tam. 
-Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? -zapytała mnie miła starsza pani.
-Szukam szczeniaka.
-Proszę tędy. -prowadziła mnie do jeszcze mniejszego pawilonu. -Tu znajdują się wszystkie szczeniaczki.
-Dziękuje. -uśmiechnęłam się i zaczęłam oglądać pieski. Wszystkie były takie urocze. Nie wiedziałam na jakiego się zdecydować. Wzięłabym wszystkie oczywiście, ale nie mogę haha. No to trzeba wreszcie jakiegoś wybrać. Po chwili wzięłam na ręce
tego oto pana. Jego rodzeństwo szczekało na mnie i skakało w naszą stronę. Trzymany piesek wyrywał się. Żal mi się zrobiło, ale wierzyłam że jego bracia i siostrzyczki też znajdą wspaniały dom. Zabrałam słodziaka to biura obsługi. 
-Chciałabym tego. Piękny jest. 
-Proszę mi go dać, tylko go obejrzę. Mhmm.. samiec, pazury długie, oczy zdrowe, zęby zdrowe, uszy czyste. Pies jest zdrowy. Tylko go jeszcze schowam do pudełka. Bardzo proszę. 
Przez całą drogę rozmawiałam do pieska. Maluch wariował w zamknięciu. 
-Jeszcze chwilę kochanie. -Przyszliśmy do domu. Reachel siedziała w środku. 
-Co to za pudło?
-Pies.
-Żadnego psa tu nie będzie! Idź mi z tym! -otworzyłam pudełko i wyjęłam z niego pieska. Podeszłam do Polly. Polizał ją w policzek.
-O jeju jakie cudeńko malutkie. Boże zostaw go tutaj Ari, weź. 

Haha ♥